poniedziałek, 15 października 2012

3 rok

Pęcherze na nogach, poprzepalane zwoje. Trzeba nauczyć się pokonywać opór powietrza. Ból to nie przeszkoda, ale bodziec. Uśmiech to przyczyna. Z upływem czasu zaczyna się robić coraz poważniej. Sen to potrzeba. Zdrowszy tryb życia i dziwne spojrzenia mimo wszystko. Dobrze jest mieć to wyczucie kiedy milczeć, a kiedy głośno krzyczeć. Przerost treści ponad formę. Czasu jest wystarczająco dużo, nie trzeba się spieszyć, tylko przestać go trwonić.

sobota, 23 czerwca 2012

24.53

piątek piaty dzień tygodnia zaczynam wierzyć że nie wszystkie spotkania są kwestią przypadku właściwie nic nie jest bo musi znać swoją przyczynę twoją byłam ja nie powiem dziwna jest ta obecność

niedziela, 17 czerwca 2012

Od nawyków ciężko uciec. Co dopiero mówić o pozbyciu się ich. Ja znów straciłam paznokcie. Głowę też zgubiłam gdzieś po drodze, choć powoli już ją odnajduję. Znów niczego nie rozumiem. Nie szukam sensu w bezsensu. Ryzykuję, robię coś, co przez ostatnie dni nasycało mnie myślą – to może zmienić wszystko. A nie ma żadnego ‘buuuummmm’, nie ma szału; żartobliwie, choć w tym przypadku nieco ironicznie, można by rzec: nie ma niczego. Znów zadaję sobie najprostsze i najgłupsze pytanie na świecie – ‘co jest ze mną, kurwa, nie tak?’ Już nawet nie chodzi o przyciąganie popaprańców. Szczęściem w nieszczęściu, przez te wszystkie lata przylgnęła mi na czoło niewidzialna etykietka: ‘jesteś niestabilnym emocjonalnie popaprańcem lub zwyczajnym debilem? To spierdalaj.’ Robiąc analizę zysków i strat, nieco bezboleśnie stwierdzam, że straciłam nawet adoratorów pod postacią kretynów. Brawo, Ruda. Robisz postępy. Zostaniesz Bridget Jones, która wypija samotnie butelkę wina. Ale jeśli gdzieś tam czeka na mnie Mark Darcy mogę nią zostać teraz, już.

wtorek, 17 kwietnia 2012

dla pana.

Nie jesteś mi nic winien, chociaż wolałabym, żebyś był. Mogłabym cię wtedy oskarżyć o nieodwzajemnioną miłość. O nienapisane wiadomości. Zalotne spojrzenia. O rozmowy nad ranem które odbijały się echem przez kolejne spotkania. O przecenienie przez niedocenienie. O bliskość duchową. O zmarnowane kroki i przebyte uliczki w poszukiwaniu ciebie. O to cholerne czekanie. o tę radość, która mogłaby trwać już zawsze. O usta które się nie spotkały, bo się nie zamykały – takie paradoksalne uniesienie. Ale przede wszystkim o to, że nic nie wiesz. A przecież to jest to na co czekasz, odpowiedz.